piątek, 14 maja 2010

Istota i sens diagnozy pedagogicznej

"Istota i sens diagnozy pedagogicznej"
Już w starożytności - u Hipokratesa- odnajdujemy jedne z pierwszych informacji na temat diagnozy.
Już wtedy pojęcie diagnozy wiązano z naukami medycznymi, a definiowano je jako patologiczny stan organizmu.
Termin "diagnoza" wszedł na dobre do języka pedagogiki społecznej dzięki Marry Richmond, która napisała o konieczności odnajdywania powodów w osobach wykolejonych, jak i środowisku w sytuacjach ubóstwa, demoralizacji i patologii. Twórczynią pedagogiki społecznej i propagatorką podobnych idei w naszym kraju była Helena Radlińska.
1. Pojęcie diagnozy:
Słowo "diagnoza" ma swoje korzenie w języku greckim i znaczy tyle, co identyfikacja, rozpoznanie. Początkowo łączyło się ściśle z medycyną, jednak z biegiem lat, za sprawą Mary Richmond w 1917 roku rozszerzyło swój zasięg na nauki społeczne.
Dzisiejsza konotacja tego pojęcia wyróżnia dwie jego części: gromadzenie przydatnych informacji i ich dokładne, krytyczne omówienie na drodze rozumowej.
Najbardziej celna definicja orzeka, że diagnoza jest identyfikacją esencji i wszelkich determinantów wieloskładnikowego stanu rzeczywistego poprzez cechy go charakteryzujące i przy rozpatrzeniu uniwersalnych prawidłowości występujących w interesującej nas dziedzinie. Ta definicja jest bardzo ogólna i składa się z wielu elementów, które w postaci diagnoz cząstkowych będą omawiane w dalszej części pracy.
Poznanie diagnostyczne wiąże się z dwoma podstawowymi czynnikami: doświadczeniem i myśleniem. Multilateralna charakterystyka własności i oznak zjawiska, powstała dzięki obserwacji, badaniom i różnym doświadczeniom stawia sobie za zadanie zgromadzenie wiadomości dotyczących analizowanego podmiotu i otaczającej go rzeczywistości. Taki zbiór cech staje się podłożem dla dalszego rozwoju badań i postawienia diagnozy.
Ta definicja ukazuje elementarne czynności diagnostyczne- zgromadzenie danych, ich interpretację oraz ocenę za ich pomocą stanu rzeczy.
W działaniach diagnostycznych bardzo ważnym jest także diagnostyk, ponieważ do sformułowania diagnozy często używa w mniejszym lub większym stopniu własnej intuicji.
Przeczucie w połączeniu z praktyką i biegłością w określonej dziedzinie badacz w szybkim tempie dobiera symptomy do odpowiadającego im rodzaju albo odmiany. Jednak diagnoza, przy której postawieniu posłużyliśmy się przeczuciem musi być potwierdzona na drodze empirycznej.

Tekst do wykorzystania podczas zajęć Biblioterapeutycznych

SZANSA DLA MICHAŁA — SZKOŁA
( fragment)
Michaś zrozumiał, że to przez niego mama jest chora. Czuł się okropnie i coraz bardziej zamykał w sobie. Starał się być grzeczny... ale nie udawało się to jak należy. I nikt jego starań nie zauważał. To po co próbować?
Michał doszedł do przekonania, że jest niegrzecznym i niedobrym dzieckiem.
Kiedyś usłyszał, jak rodzice o nim rozmawiali:
— W przedszkolu nikt go nie lubi — mówiła mama. — Co się dzieje z tym chłopcem? Co z niego wyrośnie?
— Może jak pójdzie do szkoły, w nowe środowisko, to inaczej sobie ułoży stosunki z dziećmi i nauczycielami, bo nie będą do niego uprzedzeni? — pocieszał tato. — Szkoła na pewno jest dla niego jakąś szansą.
Po wakacjach Michał po raz pierwszy poszedł do szkoły.
Pierwszy dzień w szkole — to wielkie wydarzenie w życiu każdego dziecka. I w życiu rodziców również. Bardzo chcą, aby ich synek czy córka dobrze się czuli w nowym otoczeniu i byli szczęśliwi. Sami przecież kiedyś chodzili do szkoły i pamiętają, jak może być miło i przyjemnie, kiedy dziecko poznaje nowych przyjaciół, odrabia codziennie wszystkie zadania domowe i dobrze się uczy.
W rodzinie Michała sprawa szkoły zeszła na drugi plan. Mama ostatnio ciągle była w szpitalu. Chłopiec bał się, jak sobie poradzi, ale nie rozmawiał o tym z tatą. Widział, że tato ma inne, ważniejsze sprawy na głowie.
Pierwszego dnia tato odprowadzał syna do szkoły. Michał nic nie mówił, ale kurczowo trzymał tatę za rękę.
— Poradzisz sobie synku, wszyscy chodzą do szkoły i żyją — powiedział tato zamyślony. Ale to stwierdzenie nie dodało otuchy Michałowi.
— Pierwszy dzień nie był taki zły. Pan dyrektor powitał najmłodsze dzieci i pasował je na uczniów. Potem wszyscy wraz z panią wychowawczynią poszli do swojej nowej sali i tam zajadali ciastka i popijali wcześniej przygotowanymi napojami. Dzieci tego dnia były jeszcze onieśmielone i nadzwyczaj grzeczne. Pani nauczycielka wydawała się bardzo miła. Dużo się uśmiechała i mówiła, że jej klasa to wspaniałe dzieci i na pewno będą bardzo dobrymi uczniami.
— A potem przyszły normalne dni: lekcje, przerwy i zadania domowe. Michał trzymał się na uboczu. Mało interesował się tym, co robili inni uczniowie. Nie śmiał się, nie bawił z nimi. Dzieci od razu rozpoznały, że Michał jest inny.